piątek, 17 marca 2017

Róbmy swoje, tak po prostu

Po śmierci utalentowanego twórcy zainteresowanie jego dziełami zwykle przeżywa renesans. To dobrze, bo jest okazja, by wartościowa sztuka znalazła nowych amatorów. Tak pewnie będzie po śmierci Wojciecha Młynarskiego. Dobrze, że oprócz płyt i zbioru tekstów "Od oddechu do oddechu" jest jeszcze dostępne przedstawienie w warszawskim Teatrze Ateneum.

"Róbmy swoje", to recital piosenek z tekstami Wojciecha Młynarskiego. Tych bardzo znanych, jak tytułowy song, czy "Przyjdzie walec i wyrówna", ale też tych nieco mniej znanych i tych, które umknęły powszechnej popularności. Spektakl dobry, zarówno przez dobór repertuaru, jak i jego wykonanie.

Teksty pana Wojciecha są niezmiennie aktualne, napisane piękną polszczyzną i miały szczęście do cieszących ucho kompozycji. W wykonaniu aktorów Ateneum skrzą się jak szlachetne kamienie. Niezmiennie czekam na recital Krzysztofa Gosztyły (udźwignąłby taką formę na swoich barkach z pewnością), a tymczasem cieszę się, że wystąpił w tym spektaklu i dał próbkę swoich umiejętności wokalno-aktorskich. Nieco młodsza część obsady (Julia Konarska, Olga Sarzyńska, Katarzyna Ucherska, Sebastian Jasnoch i Tomasz Schuchardt) nie ustępuje klasą wykonawczą. Na moment pojawia się (tym razem nieśpiewający) Piotr Fronczewski.

Trochę nie a propos wydają się niektóre rekwizyty (butelki, rowery), ale na szczęście nie przeszkadzają zbytnio w odbiorze (choć obawa o zdrowie aktorów kręcących "ósemki" rowerami po niedużej scenie trochę rozprasza). 

Polecam, zdecydowanie polecam.


Przedstawienie "Róbmy swoje. Piosenki Wojciecha Młynarskiego" oglądała 4 marca Maria

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz