piątek, 21 lipca 2017

Kultura na wakacje

Czy podczas letnich miesięcy faktycznie odpoczywamy od kultury? Obowiązujący niegdyś wakacyjny okres „ogórkowy”, gdy nic ciekawego nie było ani w kinach, ani w teatrach, na szczęście już nie funkcjonuje. Mimo, że niektóre teatry zamknęły swoje drzwi na okres wakacji, to w zamian pojawiły się inne możliwości obcowania z kulturą. W dużych i mniejszych miastach nie brakuje imprez kulturalnych, a ich wachlarz jest naprawdę ogromny. Co ciekawe, często imprezy kulturalne – zwłaszcza te pod chmurką – odbywają się za darmo.


W Warszawie na Polu Mokotowskim wystartowała Filmowa Stolica Lata 2017. Plenerowe kino będzie można śledzić do 2 września. Na  leżaku pod niebem filmy można też oglądać przed PKiN. W ofercie pozycje nagrodzone, nieco zapomniane, a warte przypomnienia. Dla melomanów muzyki w Łazienkach Królewskich już po raz 58. wystartował sezon Koncertów Chopinowskich. Na fortepianie tradycyjnie ustawionym pod pomnikiem Chopina zagra wielu znanych muzyków. Organizatorzy wprowadzili w tym roku nowość – Koncertów Chopinowskich można także posłuchać w internecie.
Stara Dziekanka na Krakowskim Przedmieściu zaprasza w każdą środę o godzinie 18 na koncerty na malowniczym dziedzińcu. Gdy pogoda zawiedzie w Sali Koncertowej „Dziekanki”. To już 17. edycja Letnich Wieczorów Muzycznych. Na koncerty także wstęp wolny.
  
Na Starówce tradycyjnie, jak w każde wakacje można posłuchać jazzu. Do 26 sierpnia będą nas zachwycać swoimi występami wirtuozi zarówno zagraniczni, jak i krajowi. Wszystko to w ramach  23. Międzynarodowego Plenerowego Festiwalu „Jazz Na Starówce”.

Nie wszystkie teatry „odpoczywają” w wakacje. Jak co roku Teatr Dramatyczny zaprasza na Letni Przegląd Teatru Dramatycznego. Do końca lipca trzy sceny teatru oferują sztuki nowe oraz te, które po wielomiesięcznym wystawianiu żegnają się z widzami.


Teatr Wielki przedłużył do 12 sierpnia możliwość oglądania wystawy „Cały Teatr Na Naszej Głowie”. Niezwykle ciekawa wystawa modowa w trakcie sezonu cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. Niezliczona ilość kapeluszy, meloników, hełmofonów, rogatywek, czepków została przeniesiona z teatralnych magazynów do przestrzeni Galerii. Dzięki czemu każdy może obejrzeć spektakularny kapelusz ze spektaklu Madame Butterfly oraz wiele innych nakryć głowy.


Jak widać, w wakacje nie musimy się nudzić. Nawet gdy pogoda nie dopisuje, czeka na nas wiele możliwości. Trzeba tylko nieco się wysilić, i wykazać się dobrą wolą, aby poszperać i znaleźć dla siebie coś ciekawego.
Kasia

poniedziałek, 10 lipca 2017

Krzysztof Szczepaniak jako brawurowa i genialna drag queen w fabryce butów

Teatr Dramatyczny w Warszawie przyzwyczaił widzów, że można liczyć na jego gościnne progi i miło spędzić również wakacyjny czas. W kończącym się sezonie teatralnym wyciągnął asa z rękawa w postaci Musicalu "Kinky Boots". Musical ten inspirowany jest prawdziwymi wydarzeniami.



Wystawienia podjęła się Ewelina Pietrowiak, która z zespołem TD zrealizowała znany już widzom "Cabaret". Premiera miała miejsce 7 lipca na Scenie Gustawa Holoubka. Publiczność przyjęła spektakl entuzjastycznie, owacjami na stojąco.

"Kinky Boots" według scenariusza Geoffa Deana i Tima Firtha, z librettem Harveya Fiersteina, muzyką i słowami znanej piosenkarki i aktorki Cyndi Lauper  jest jednym z najbardziej popularnych  broadwayowskich musicali. W przedstawieniu Teatru Dramatycznego przekładu piosenek podjął się Michał Wojnarowski. W spektaklu mamy prawdziwy muzyczny miszmasz – pop, soul, przyjemne dla ucha ballady, nie brakuje także rocka. Muzyka płynie do nas na żywo, co również dodaje wartości spektaklowi.
Charlie, główny bohater, po śmierci ojca zostaje spadkobiercą upadającej fabryki butów. Jego niezwykle zaborcza dziewczyna Nicola żąda, by sprzedał rodzinny interes i przeprowadził się z nią do Londynu. Lola, wystrzałowa drag queen o zabójczym głosie, ma pomysł na uratowanie firmy, a co za tym idzie również uratowanie pracowników przed utratą pracy. Charlie i Lola w chwili poznania się nie mają ze sobą właściwie nic wspólnego, ale po nieporozumieniach ten stan rzeczy mija i jednoczą siły, by stworzyć dla mężczyzn seksowne buty, które uratują fabrykę.

Żyjemy niestety w czasach, w których stare wartości tracą swoją moc, umierają,lub jak kto woli odchodzą do lamusa, a czy jest coś piękniejszego niż prawdziwa opowieść o przyjaźni, tolerancji i akceptacji?.. O musicalach, pracy nad "Kinky Boots" i trudach z tym związanych rozmawiamy z odtwórcą jednej z głównych ról Loli i Simona – młodym aktorem Teatru Dramatycznego Krzysztofem Szczepaniakiem.

Chyba można dziś powiedzieć, że musical przeżywa renesans?

Musical jest na tyle dobrą formą, że można w nim mówić na różne tematy, w tym trudne, niewygodne i nie ważne po której stronie barykady (gdyby jakaś była) się znajdujemy. Jest taką formą, która łatwiej przekazuje te trudne tematy, z którymi na co dzień jest pewnego rodzaju problem. Dużo łatwiej niż proza, czy wiersz. Ta muzyczna forma jest pewnego rodzaju kodem, który może dotrzeć do ludzi, zmusić ich do jakiejś empatii, wczucia się w czyjąś sytuację i spojrzenie na nią; z trochę innej strony. Spojrzenia na pewną grupę ludzi, która wydawała nam się taka, a nie inna. Na ruszenie trochę wyobraźnią, na poleganiu na własnej duszy i na własnym sercu. To są wydaje się banały, a jednocześnie takie nie do końca banały. Umówmy się, nasz świat wygląda tak, że nie zawsze mamy czas, czy nie zawsze nam się chce zagłębiać w różne tematy. Musical jest świetną formą, bo jest zwyczajnie atrakcyjny. Jest atrakcyjny i ubiera tę rzeczywistość w takie opakowanie przystępności, i gdzieś podprogowo te sensy dochodzą do widza.

Wy też chcecie trafić do jak najszerszej widowni.

Jak najbardziej. Musical trafia do bardzo szerokiej grupy widzów, właśnie przez fajną formę atrakcyjności swojego przekazu. Nam zależy, aby na nasze spektakle przyszli i starsi i młodsi. Każdy znajdzie coś dla siebie.

Żyjemy w kraju, w którym nie ma takich musicalowych tradycji jak w Stanach Zjednoczonych.

Nie ma, ale staramy się, aby to zmienić. Teatr Dramatyczny nie jest teatrem musicalowym, ale mamy w repertuarze już "Cabaret" i parę przedstawień, w których jest trochę muzyki przekazywanej na żywo. Zawsze żywa muzyka sprawia, że pcha do góry cały spektakl – działa dużo lepiej niż muzyka grana z płyty. Jednak, uważam, że jeśli chodzi o nasze tradycje musicalowe, nie jest tak źle. Wiadomo, nie jesteśmy londyńskim West Endem ani nowojorskim Broadwayem, ale czy Teatr Roma, czy Teatr Muzyczny w Gdyni, mają na swoim koncie kilka udanych przedstawień. Współpracują z tymi teatrami reżyserzy z zagranicy. Przepływ informacji jest coraz większy, sporo osób interesuje się musicalami. W internecie to bardzo dobrze funkcjonuje, widać coraz większe zainteresowanie.

Wymienione przez Pana teatry są placówkami typowo muzycznymi, ale to prawda, że obserwuje się zainteresowanie tego typu rozrywką przez normalne teatry i tu mamy właśnie przykład Teatru Dramatycznego.

I to jest super. Ja gdybym miał iść spontanicznie do teatru i miałbym do wyboru musical i normalną typową sztukę, to skusiłbym się właśnie na musical, bo to odpręża. Do tego jak fajnie śpiewają i nikt nie fałszuje – wtedy relaks jest zapewniony. Zapraszamy do Teatru Dramatycznego, bo będzie ciekawie.

Jak się pracowało nad spektaklem?

Ciężko. Przez cztery miesiące bardzo ciężko pracowaliśmy. Dla mnie najtrudniejsze było noszenie szpilek. To ogromne wyzwanie dla mężczyzny. W przedstawieniu większość mężczyzn nosi szpilki. Długie buty i krótkie, ale na obcasie. Nie jest to łatwe. Fizycznie jest to bardzo wyczerpujące, ale mamy fantastyczną choreograf Paulinę Andrzejewską, która współpracuje z Teatrem Roma. Ona między innymi sprawiła, że nasze cielska (uśmiech Krzysztofa Szczepaniaka) świetnie się poruszają.

Należy Pan do grupy aktorów bardzo dobrze grających i śpiewających. Jest Pan obdarzony bardzo dobrym głosem, dlatego pewnie lubi Pan spektakle śpiewane?

Bardzo dziękuję za te słowa. Cieszę się, choć bardziej mi odpowiada piosenka aktorska, lepiej się w niej odnajduję. A w "Kinky Boots" mamy bardzo popowe śpiewanie, lekkie i przyjemne, wpadające w ucho. Taki z założenia jest musical, jak się z niego wychodzi trzeba nucić melodie, jak tego nie ma, to coś może być nie tak. Musieliśmy piosenki nieco przeprogramować, żebyśmy dali radę to zaśpiewać. W wersji broadwayowskiej te piosenki są bardzo wysoko zaśpiewane. Ale mogę spokojnie powiedzieć, że mamy dużo lepsze układy choreograficzne niż w oryginale. Na początku byliśmy przekonani, że to nie wyjdzie, ale tak nas nasza choreograf przygotowała, że efekt jest bardzo fajny.

Oryginał był waszym wzorem?

Tak, oglądaliśmy oryginalną wersję. Paulina Andrzejewska widziała musical parę lat temu na Broadwayu, potem o nim zapomniała, i ostatnio obejrzała go ponownie, a nasz dyrektor Tadeusz Słobodzianek wpadł na pomysł, że warto by to przełożyć na deski Teatru Dramatycznego. Nie mam pojęcia czy Cyndi Lauper wie, że jej musical jest grany w Warszawie. Bogaty w różnorodność muzyczną musical - są ballady, rock, pop, szybkie kawałki – jednym słowem fajne. Myślę, że jak ktoś przyjdzie, to się nie zawiedzie. Mamy świetny band, oprawa muzyczna jest bardzo dobra, pod kierownictwem Urszuli Borkowskiej. Dzieje się, oj dzieje. Zapraszam raz jeszcze.

Rozmawiała Małgorzata Gotowiec

"Kinky Boots" wystawiono w porozumieniu z Music Theatre International (MTI), które zapewniło autoryzowane materiały do przedstawienia www.MTIShows.com. Prawa autorskie do "Kinky Boots" w Polsce reprezentuje Agencja ADiT.


Teatr Dramatyczny w Warszawie, "Kinky Boots", Krzysztof Szczepaniak
Musical oglądała Małgosia - 6 lipca
Najbliższe spektakle - 22, 23 i 24 września