piątek, 27 października 2017

Hubert Paszkiewicz: „Mam wymarzony start”

 "Nikt” – ironiczna i gorzka rozprawa o międzyludzkich relacjach. Sztukę izraelskiego pisarza Hanocha Levina od 21 października możemy oglądać w Teatrze Narodowym, na Scenie przy Wierzbowej. Przedstawienie reżyseruje Artur Tyszkiewicz. W roli głównej Chefeca, tytułowego Nikta znakomity aktor Mariusz Benoit. Na deskach Teatru Narodowego możemy też oglądać inne przedstawienie pióra Levina – „Udręka życia”.

O spektaklu i początkach pracy teatralnej rozmawiamy z młodym aktorem Hubertem Paszkiewiczem.


Hubert Paszkiewicz jest jeszcze studentem V roku Wydziału Aktorskiego Akademii Teatralnej w Warszawie, a już od 2017 roku należy do zespołu Teatru Narodowego. W ostatnich dwóch sezonach teatralnych współpracował z Teatrem Polskim w Warszawie, grając w sztuce Stanisławy Przybyszewskiej „Thermidor”. W najnowszej prapremierze Teatru Narodowego, w spektaklu „Nikt” Hanocha Levina, wciela się w postać Warszawiaka, narzeczonego Fogry.

Co jest tak intrygującego i ciekawego w twórczości Hanocha Levina, że jego sztuki dość często są wystawiane?

Faktycznie, jest coś intrygującego w jego dziełach. Wydaje mi się, że absurd jest tym czymś, co tak bardzo pociąga w sztukach Levina. Jego teksty są przepełnione absurdem. Gram postać Warszawiaka i jest to bohater odklejony od całości. Całkiem różniący się od innych. Pochodzi spoza tego środowiska – jak imię wskazuje – chłopak jest z Warszawy. On nie ma zielonego pojęcia, co się dzieje w tym domu. Ma zamiar ożenić się z Fogrą, nie zdając sobie do końca sprawy z tego, na co się pisze. Dopiero kiedy przychodzą do rodziców Fogry, na początku spektaklu, to coś mu się wyjaśnia, ale zawsze jest w tym wszystkim o krok za Fogrą. Ona jest tak szybka w podejmowaniu decyzji, że on po prostu za nią nie nadąża. Fogra rozstawia wszystkich po kątach, wszystkimi kieruje, w niektórych scenach widać to bardzo dobitnie. Warszawiak w pewnym momencie przechodzi na stronę Fogry i następuje jego destrukcja i demoralizacja. Nie chciałbym zdradzać jak to wszystko się kończy…po prostu zapraszam do teatru.  Reżyser Artur Tyszkiewicz powiedział, że ta sztuka jest napisana w stylu Levinowskim i trudno jednoznacznie  nazwać ją dramatem, komedią, czy komediodramatem. Nawet nie starałbym się rozpatrywać jej w takich kategoriach. Każdy sam może wyrobić sobie na ten temat zdanie…i wydaje mi się, że o to w tym spektaklu właśnie chodzi.

Jesteś bardzo młodym człowiekiem, na początku swojej aktorskiej drogi. A praca z takimi wybitnymi aktorami, z którymi się spotkałeś przy tworzeniu sztuki jest z pewnością sporym przeżyciem.

Obsada jest bardzo zacna. Praca z takimi aktorami to wielka przyjemność, ale również wyzwanie. My z Lidką jesteśmy z jednego roku, graliśmy razem w spektaklu dyplomowym „Pelikan/Zabawa z ogniem” w reżyserii Jana Englerta w Akademii Teatralnej. Jest to dla nas początek wielkiej przygody, spełniają się marzenia. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, i że droga będzie przyjemna i usłana różami, ale wydaje mi się, że to wszystko jest warte ciężkiej pracy, poświęcenia i doświadczenia, które nas po drodze spotyka. Ogromną szansą jest to, że od razu, po szkole, trafiłem do teatru. Zawdzięczam to przede wszystkim profesorowi Janowi Englertowi, ponieważ to on z nami pracował, miał okazję nas obserwować i poznawać. Prowadził z nami zajęcia na pierwszym i trzecim roku. Pracował również przy dyplomie i zna nas od  „podszewki”.

Opowiedz o kulisach przejścia do Teatru Narodowego.

Zaczęło się od tego, że Marcin Hycnar zaprosił mnie do „Opowieści Zimowej”, i po tym przedstawieniu dyrektor Jan Englert zaproponował mi udział w  przedstawieniu „Nikt”. Dostałem propozycję dołączenia do zespołu. Dopiero zaczynam swoją drogę i wiem doskonale, ile przede mną pracy, ale jestem szczęśliwy, że póki co wszystko idzie tak jak bym sobie tego życzył.

Rozmawiała Małgorzata Gotowiec



Role Huberta Paszkiewicza w Teatrze Narodowym:
ROLE (do 31 sierpnia 2017 gościnnie), Soplicowo – owocilpoS. Suplement, Piotr Cieplak, reż. Piotr Cieplak, 2016 rok
WIELMOŻA CZESKI; SATYR (do 31 sierpnia 2017 gościnnie), Opowieść zimowa, William Shakespeare, reż. Marcin Hycnar, 2017 rok
Teatr Polski: „Thermidor”
"Thermidor" opowiada o wydarzeniach historycznych, ale zarazem jest sztuką współczesną – przedstawia mechanizmy polityczne, które działają nie tylko w momentach wielkich przełomów. Stanisławę Przybyszewską fascynowała Wielka Rewolucja Francuska; spośród jej działaczy upodobała sobie Robespierre`a, czyniąc zeń męża opatrznościowego. W "Thermidorze" ukazała kluczowy moment rządów jakobińskich, gdy zastosowany jako narzędzie naprawiania świata terror przekracza wszelką miarę, a Robespierre zaczyna być postrzegany jako doktryner, który zmierza do dyktatury. W najbliższym otoczeniu Robespierre`a zawiązuje się spisek na jego życie.

czwartek, 12 października 2017

Wielki teatr za niewielkie pieniądze


Kto z nas nie lubi choćby raz na jakiś czas wybrać się do teatru? Nie mówię tu o ludziach (do których też się zaliczam), którzy nie przeżyją bez teatru miesiąca, a nawet tygodnia. Wybieramy to, co lubimy. Sztuki ambitne, klasykę, czasem dramatyczne i przygnębiające, ale wnoszące coś cennego do naszego życia. Innym razem wybieramy mniej ambitne komedyjki, na które przyznam, szkoda mi czasu, ale każdy ma prawo lubić coś innego. Ważne, aby mieć żywy kontakt ze sztuką. A teatr to sztuka, teatr to życie.

Miałam latem okazję wybrać się do Londynu, by odwiedzić szekspirowski teatr The Globe i obejrzeć „Wiele hałasu o nic”. Fantastyczne przeżycie za niewielkie pieniądze. Pragnę tu zaznaczyć, że nie trzeba dysponować wielkimi pieniędzmi, ani być poliglotą, żeby cieszyć się z obcowania ze sztuką, jaką jest oglądanie Szekspira w oryginale na angielskiej ziemi. Sam fakt bycia tam powodował, że ciarki przechodziły mi po całym ciele. Bilety do The Globe kupiłam z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem przez internet. Język Williama Szekspira nie należy do najłatwiejszych, nawet rodowity Anglik ma niekiedy problem z jego zrozumieniem, a co do dopiero obcokrajowiec. 

Także i na to są sposoby. Można wybrać sztukę, którą chcemy obejrzeć i przeczytać dzieło Szekspira wcześniej po polsku. Rozpiętość cenowa też jest na każdą kieszeń, ceny biletów kształtują się już od 5 funtów, na miejsca stojące wokół sceny, które cieszą się ogromną popularnością. Kto z nas nie zna „Wiele hałasu o nic”? Jeśli nie mieliśmy okazji przeczytać sztuki, to z pewnością oglądaliśmy ekranizację kinową z Emmą Thompson i Kennethem Branaghem. Przednia zabawa dla każdego. Teatr The Globe jest jedyny w swoim rodzaju. Jakbyśmy przenieśli się w czasy elżbietańskie. I tak jak przed wiekami ma kształt okręgu, z podziałem miejsc na stojące (tańsze) i siedzące (droższe). Dach umieszczony jest tylko nad sceną, co dodatkowo potęguje niesamowitą atmosferę. Nad stojącą publiką widać niebo, a czasami pada na nią deszcz. Miłośnikom teatru gorąco polecam odwiedzenie tego magicznego miejsca. Ja mam nadzieję jeszcze tam wrócić.
Kasia