poniedziałek, 14 maja 2018

Grzegorz Damięcki jako Hannes Kürmann w najnowszej premierze Teatru Ateneum „Gra w życie”.

"Gra w życie" to najnowsza premiera Teatru Ateneum w Warszawie. Miała miejsce 27 kwietnia na Dużej Scenie tego niezwykle lubianego i cenionego teatru w stolicy. Najnowsza sztuka jest kolejnym spektaklem przygotowanym w roku jubileuszowym, z okazji 90-lecia istnienia Teatru Ateneum im. Stefana Jaracza.


Hannes Kürmann chciałby raz jeszcze przeżyć swoje życie, uniknąć popełnionych błędów, a w kluczowych momentach – mając świadomość późniejszych wydarzeń – podjąć zupełnie inne decyzje. Otrzymuje taką możliwość i na naszych oczach rozgrywa się rodzaj improwizowanego spektaklu teatralnego z Kürmannem w roli głównej. W roli tytułowej Grzegorz Damięcki, który na deskach Teatru Ateneum gra już około 27 lat.

"Nieraz myślę: a gdyby tak zacząć życie na nowo? I to z całą świadomością? Gdyby jedno życie można było przeżyć, jak to mówią, na brudno, a drugie na czysto? Sądzę, że wtedy każdy z nas starałby się nie powtarzać, przynajmniej stworzyłby sobie inne warunki, urządziłby taki dom z kwiatami, z mnóstwem światła..." /Antoni Czechow, Trzy siostry/

Chciałam właśnie zacząć od słów Czechowa, które widnieją nad sceną podczas grania sztuki. Fajnie by było, gdyby można było najpierw przeżyć życie na brudno, a drugie na czysto...

Wspaniale by było mieć drugie życie, a nawet trzecie i czwarte. Szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy jesteśmy tak zagonieni potwornie i tacy nieuważni. Do tego wszystkiego niewyposażeni w siłę, która by nam podpowiadała, jak rozwiązywać niektóre problemy. Przerażające, jak łatwo się nam wszystko rozpada. Ludzie ze sobą nie rozmawiają. Zatem to drugie czy trzecie życie przydałoby się, żeby w jednym przeżywać ten hałas, który się w nas wdziera, a w drugim spokojnie mieć czas dla drugiego człowieka. Posłuchać go, zakończyć własny monolog, słuchać tego co wokół nas. Generalnie, wydaje mi się, że ludzie przestali już rozmawiać ze sobą. Dużo ujadamy niestety i mamy w sobie taki niekończący się monolog – powiedział w rozmowie z nami Grzegorz Damięcki.


Czasem nawet gdybyśmy chcieli coś zmienić, to popełniamy te same błędy. Czyli tak naprawdę nie wiem, czy ta otrzymana szansa na kolejne życie coś by dała?

Jest w tym coś. Pierwszy z brzegu przykład przychodzący mi do głowy – kobieta, która wreszcie wyswobadza się z toksycznego małżeństwa z mężem, który ją bije, nie szanuje. Wchodzi w nowy związek i powtarza w nim dokładnie to samo. Może jest urodzoną ofiarą? - swój, do swego, po swoje – jest w nas takie piętno. Ta sztuka jest o tym wszystkim, o tym, że mamy ciężkie czasy, które nie pomagają rozwikłać naszych problemów. Przy okazji autor dotyka tych jasnych aspektów, naszego człowieczeństwa, bywa w wielu sekwencjach bardzo dowcipny i wesoły. Jest zatem jakaś nadzieja. Wychodzę z założenia, że nie wolno zapraszać widza, "kazać mu" płacić za bilety i tylko go "dołować". Staram się, żeby mój bohater do końca był postacią jasną, łapczywie czepiającą się życia i tych wszystkich drobnostek, na które warto postawić w życiu. On już nie czeka na te wielkie, spektakularne tąpnięcia, jakieś trzęsienia ziemi, które mogą nigdy nie przyjść, tylko budować życie z drobiazgów – uśmiech żony, przebłysk życzliwości, tego, że ktoś coś docenił, coś zauważył itp. Gdybyśmy z takich rzeczy budowali świat, wszystkim by się lepiej żyło.

Wierzysz w przeznaczenie?

Absolutnie. Wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny.

Oglądałeś ten archiwalny spektakl z 1974 roku?

Nie, nie oglądałem, bo pracujemy na zupełnie nowym tłumaczeniu. Czytałem to pierwsze, w którym jest ponad 30 postaci. W naszej nowej wersji jest ich pięć. Mieliśmy do czynienia z Aleksandrem Kaniewskim, naszym rosyjskim reżyserem. Przyjechał z zupełnie innej rzeczywistości. Jest absolutnie "wkręcony" w teatr. W 100 procentach do jego świadomości nie dochodzi, że można mieć - mówię to z czułością – jakieś inne sprawy. Prosimy go: Sasza, już 3 godziny próbujemy, zrób przerwę na toaletę. On na to: ojej, już tak długo?, dobrze. To ile potrzebujecie, 5 minut? - My na to: 15 – 15? Zdziwił się. Jest teatralnym heroinistą, człowiekiem absolutnie uzależnionym od teatru. Praca z nim jest fascynująca bez względu na efekt. W Polsce jest 38, czy 40 milionów trenerów reprezentacji narodowej i każdy wie lepiej, jak to powinno być zrobione. Natomiast absolutnie fascynująca jest praca z kimś, kto tak "kocha" swoich aktorów i oddaje im siebie. Jest wykładowcą w szkole teatralnej w Moskwie. Bardzo uznawanym i szanowanym człowiekiem, kochanym przez studentów. Mieliśmy ogromne szczęście, że dane nam było z nim pracować, zdobywać kolejne wspaniałe doświadczenie na scenie.

Zapowiada się, że sztuka będzie trudna, ale...ze światełkiem w tunelu.

Tak. Będzie poruszała wszystkie tematy, które nam – mam na myśli wszystkich tych, którzy używają mózgu – towarzyszą. Naszym dylematom, naszym zakochaniom, naszym zwątpieniom, naszym podejrzeniom, upływowi czasu, który nas na ogół wpędza w poczucie nieważności, czy "gorszości", używając języka moich dzieci. Będzie momentami komiczna i przewrotna, jak komiczne i przewrotne bywa nasze życie. To jest sztuka o każdym, kto dostrzega piękno bycia na świecie. Wszystkich może spotkać coś nagle, nie trzeba być profesorem uniwersytetu, żeby przeżyć wzloty i upadki. Mam nadzieję, że ludzie wyjdą z tej sztuki pokrzepieni i umocnieni w dobrych postanowieniach. Ona jest niewątpliwie ważnym głosem w obronie człowieczeństwa.

Rozmawiała Małgorzata Gotowiec

spektakl oglądała Małgosia 13 maja