Teatr Narodowy w Warszawie kończy sezon premierą spektaklu "Feblik" według dramatu Małgorzaty Maciejewskiej w reżyserii Leny Frankiewicz. Dramat został wyróżniony Nagrodą Dramaturgiczną im. Tadeusza Różewicza w pierwszej edycji tego konkursu.
Swojski przednówek, ale licho nie śpi. Zimno tak, że powietrze trzeba rąbać siekierą. Babci przy piecu dobrze, choć coś od niej odpada, a na wiosnę ma przecież wypuścić korzenie. W magicznym niby-wiejskim świecie, w nieokreślonej epoce tajemniczy feblik dopada dorastającą Manię. Towarzyszymy bohaterce w jej lękach i zdziwieniu światem, w rozpaczy i w walce o niezależność – czytamy na stronie teatru.
To jest niesamowite, że tak młoda dziewczyna napisała w dzisiejszych czasach taki tekst. Jak pierwszy raz przeczytałam scenariusz, to zobaczyłam, że jest on specyficznym językiem napisany. Ani to jest dialekt, a jednak gdzieś, mamy wrażenie, że mówimy jakimś dialektem folklorystycznym, że gdzieś ze wsi ten tekst pochodzi. Byłam pod ogromnym wrażeniem tego tekstu, bo jest na prawdę świetnie napisany. Małgosia Maciejewska dostała liczne nagrody, i jest to pierwsza część trylogii. Nie czytałam dwóch pozostałych, ale jestem ciekawa co dalej będzie się działo – mówi w rozmowie z nami aktorka Teatru Narodowego Anna Grycewicz.
Lena Frankiewicz reżyseruje już w Teatrze Narodowym trzecią sztukę.
Miałam to szczęście pracować z Leną Frankiewicz przy spektaklu "Piknik pod Wiszącą Skałą". To sama przyjemność, pracuje się z nią fantastycznie. Mieliśmy znakomity zespół – Barbara Hanicka stworzyła nam piękną scenografię, Michał Dracz kostiumy, Agnieszka Kryst choreografię. Całe grono wspaniałych ludzi. Bawiliśmy się wspaniale przy tym, a jednocześnie mieliśmy zagwozdkę, jak to przekazać, żeby powaga sytuacji nas nie poniosła, żeby nie zrobić z tego jakiegoś przesadnego humoru. Zależało nam, żeby wyszła uniwersalność z tego tekstu. I nie można zapomnieć o wspaniałej muzyce, jaka nam towarzyszy.
Co jest w tekście najważniejsze?
Najważniejsze w tym tekście jest to, że różnice pokoleniowe są zawsze. Ja z perspektywy swojej postaci - matki głównej bohaterki - może mi się wydawać, że jestem już nowoczesna, rozumiem córkę, ale nie - bo jednak wychowałam się w innych czasach. Jestem już uwiązana przez jakieś schematy, które wyniosłam z domu rodzinnego. Tego się niestety nie da uniknąć. Każde pokolenie się z tym zmaga i zawsze ci najmłodsi się buntują przeciwko temu światu, bo jakżeby inaczej, każdy z nas się buntował. Wydaje mi się, że widz może w tej wspólnocie ludzi żyjących w określonym miejscu i czasie odnaleźć swoje wspólne cechy, nawet jak nie pochodzi z tego miejsca co bohaterowie spektaklu.
Feblik... cóż to za przypadłość?
Zaczerpnięte to zostało z "Lalki" Bolesława Prusa. Jest to nic innego jak "poczuć do kogoś miętę", w dzisiejszym języku - młodzież by powiedziała, że czuje z kimś "flow". To jest nasz feblik.
Może będzie kontynuacja trylogii?
Zobaczymy, czy będziemy robić kolejne części. Myślę, że to zależy od tego, jak widzowie przyjmą pierwszą część. Zapraszamy na spektakl. Jak ktoś nie zdąży w czerwcu, to już we wrześniu – dodaje Anna Grycewicz.
Rozmawiała Małgorzata Gotowiec
Teatr Narodowy w Warszawie, Scena Studio.
"Feblik" w reżyserii Leny Frankiewicz, Anna Grycewicz, foto Marta Ankiersztejn
Najbliższe spektakle – 17, 18, 19 września