środa, 20 września 2017

Sezon baletowy w Teatrze Wielkim rozpoczęty

Moja miłość do baletu i pełne zrozumienie tej sztuki rodziło się latami. Pierwszą miłością była muzyka klasyczna i śpiew. Pół dotychczasowego życia poświęciłam muzyce chóralnej i pewnie, gdyby nie sportowe wybory – to moje życie zawodowe byłoby w jakimś stopniu związane z muzyką. Stało się jednak inaczej i nie ma co rozdzierać nad tym szat, bo to do niczego nie prowadzi. Z perspektywy lat, mogę powiedzieć, że niczego nie żałuję i jestem zadowolona z tego, co mam i czym się zajmuję. Od lat to opera była mi bliższa i wszelkiego rodzaju koncerty, ale to się zmieniło. Obecnie, a trwa to już około ośmiu lat, to balet stał się moim „konikiem” i nie wyobrażam sobie kulturalnego życia bez tej odmiany sztuki.
Jako mała dziewczynka pamiętam, jak mamusia zaprowadziła mnie po raz pierwszy do Teatru Wielkiego na „Dziadka do orzechów”, czy też nieco później na „Jezioro Łabędzie” – podobało mi się, ale jak sięgam pamięcią to właśnie przepiękna muzyka Piotra Czajkowskiego najbardziej zapadła w mej pamięci i sercu. Oczywiście jak każda mała istota uwielbiałam taniec czterech łabędzi i zawsze słysząc te takty – podskakiwałam w pokoju, próbując naśladować baletnice.


 Jednak moje młode lata poświęciłam lekkiej atletyce i jestem wdzięczna tacie, że mnie na Akademię Wychowania Fizycznego zapisał i pozwolił trenować…baletnicy raczej ze mnie by nie było, ale śpiewaczką chóru w Teatrze Wielkim – może tak. Trzeba było jednak wybrać – sport albo szkoła muzyczna i wspólnie z rodzicami wybraliśmy sport i dobrze! Jednak dobry los postawił na mojej drodze moją przyjaciółkę – Marysię, która razem z Kasią i mną tworzy ten blog. I nie będę ukrywała, że to Marysia otworzyła mi szerzej oczy na balet. Marysia trochę uprawiała sztukę baletu i może, gdyby nie słuszny wzrost – zostałaby baletnicą. Spotkałyśmy się w dziennikarskiej pracy i połączyła nas przyjaźń i miłość do teatru i do Teatru Wielkiego. Od kilku ładnych lat Polski Balet Narodowy z roku na rok podnosi swój poziom i uzyskuje coraz mocniejszą pozycję na światowej mapie baletu, a to ogromna zasługa Dyrektora i znakomitego choreografa Krzysztofa Pastora. Krzysztof Pastor w 2009 roku został Dyrektorem PBN.

Pamiętam, jak kilka lat temu wybrałyśmy się na „Sen Nocy letniej” i na „Romeo i Julię” i poczułam, że serce mocniej mi zabiło po obejrzeniu tych znakomitych baletów. I tak to można połączyć, że moja przyjaciółka i również uwielbienie dla Williama Szekspira odmieniły moje upodobania. Teraz ze spokojem i pewnością mogę powiedzieć, że balet jest moją miłością. W ostatnich latach nie widziałam spektaklu w wykonaniu Polskiego Baletu Narodowego, który nie zrobiłby na mnie ogromnego wrażenia. „Poskromienie złośnicy” – cudowne -  i na ten balet tak jak i na przepiękny spektakl „Dziadek do orzechów i Król Myszy” - spokojnie można zabrać swoje pociechy. Spodoba im się z pewnością. „Chopiniana” z rewelacyjnym „Bolero” w choreografii dyrektora– aż ciarki po plecach przechodzą i chciałoby się, aby ten taniec nigdy się nie skończył, a także niezwykła „Chroma” (choreografia Wayne McGregor). Szekspirowska wersja „Burzy”  – entuzjastycznie przyjęta w Sankt Petersburgu, a jak powiedział w rozmowie z  naszym blogiem pierwszy solista PBN Vladimir Yaroshenko – rosyjska widownia nie jest szybka w  wydawaniu dobrej opinii baletom nie klasycznym. - Zdecydowanie łatwiej odnieść sukces jak się do Rosji przyjedzie z klasyką, a „Burza” jest w gatunku neoklasyki. Z tego też względu dobre opinie są dla nas bardzo cenne – mówił nam Vladimir.

„Obsesje”, „Hamlet”, „Persona” i „Darkness” w Sali Emila Młynarskiego, brawurowy „Don Kichot” i romantyczny „Casanova w Warszawie”. Wiele z tych tytułów nie będziemy mogli obejrzeć w tym sezonie, ale za to szykują się nowe tytuły – wkrótce premiera „Baletów Polskich”, a w przyszłym sezonie „Damy Kameliowej”. Będzie się działo, na nudę narzekać nie będziemy. Jak każdy – mam swoich ulubionych tancerzy – Yuka Ebihara i Vladimir Yaroshenko do nich należą – talent, ciężka praca, miłość do swojej pracy i wdzięk - czyli mają wszystko co w balecie najważniejsze.
Przeczytałam w jednej z recenzji po premierze „Jeziora Łabędziego”, że Vladimir Yaroshenko wart jest wszystkich pieniędzy, aby tylko zatrzymać mistrza w Warszawie. Zgadzam się z tym całkowicie, dodam, że duet Ebihara i Yaroshenko i cały nasz balet wart jest bardzo dużo. Pielęgnujmy ich, dopieszczajmy, kibicujmy, aby przez wiele jeszcze lat dawali nam radość, abyśmy mogli podziwiać ich umiejętności na Scenie Teatru Wielkiego, a potem niech ci najlepsi uczą następny młody „narybek” baletowy. I niech się to wszystko pięknie kręci.


Sezon baletowy kończyłam i zaczęłam ostatnią premierą, jaką było „Jezioro Łabędzie” w choreografii Krzysztofa Pastora. Jeśli widz chce spędzić wspaniały wieczór – to zdecydowanie powinien udać się na „Jezioro Łabędzie” do Teatru Wielkiego. Przedstawienie jest w mojej ocenie – genialne. Możemy być dumni, że polski choreograf tak znakomicie i nowatorsko stworzył nową wizję spektaklu baletowego, chyba najbardziej popularnego, a zarazem niezwykle trudnego i wymagającego dla tancerzy. Wiedza, przemyślana inscenizacja i znakomita współpraca Pawła Chynowskiego, który stworzył nowe libretto i Krzysztofa Pastora, który dał nam, widzom niezapomniane przedstawienie z choreograficznymi popisami. Nie każdy balet na świecie ma to szczęście, że dyrektorem jest wspaniały choreograf – Warszawa ma to szczęście. Krzysztof Pastor, jak mówił na spotkaniu z dziennikarzami przed premierą „Jeziora Łabędziego” – ma sentymentalny stosunek do tego właśnie baletu, gdyż tańczył w nim jako młody chłopak. „Jezioro Łabędzie” w Teatrze Wielkim kończy z radzieckimi kopiami, które powielano latami. W Warszawie śledzimy przepiękną historię romansu carewicza Mikołaja z polską tancerką Matyldą Krzesińską, a w tle zabawy na dworze, manewry wojskowe i oczywiście wiernie zachowany akt biały z łabędziami, czyli te perełki do których cały świat jest tak mocno przywiązany. Mamy przepiękną, nową wersję jednego z najpopularniejszych światowych baletów. – Pracowałem rok nad tym baletem. To musiało być coś wizjonerskiego – powiedział Krzysztof Pastor. I tak się stało. W kraju nad Wisłą mamy „Jezioro Łabędzie”, jakiego świat jeszcze nie widział i cieszmy się z tego, bądźmy dumni. Mamy wspaniałych tancerzy, znakomity balet, który jest zapraszany na występy na całym świecie i nie musimy się niczego wstydzić. Głowy możemy nosić wysoko.     

Małgosia

„Jezioro Łabędzie” w tym roku możemy jeszcze podziwiać - 26, 27, 28 września oraz 24, 25 i 26 listopada.
Zachęcamy serdecznie do zapoznania się z programem Teatru Wielkiego na cały sezon 2017/2018. Jeszcze trochę biletów zostało, a trzeba dodać, że na niektóre balety rozchodzą się jak przysłowiowe „ciepłe bułeczki”.