poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Złoty okres telewizji

Od kilku lat telewizja przeżywa swoją drugą młodość. W dobie internetu, gdy wydawałoby się, że niedługo przejdzie do lamusa jak winylowa płyta, ona jednak rozkwita. Ten rozkwit jest niejako zasługą internetu. Wszystkie najlepsze stacje komercyjne są dostępne w necie. Dziś nic już nam nie umknie, gdy zapomnimy o ulubionym serialu. Można go obejrzeć, gdzie się chce, kiedy się chce i na czym się chce. Niepotrzebny nam dziś wielki telewizor, może go zastąpić smartfon, laptop czy tablet – dla mnie jednak rozmiar ma znaczenie. Zdecydowanie wolę oglądać ulubione seriale czy filmy na większym ekranie. Dlatego nic też nie zastąpi atmosfery sali kinowej. 

Gdy pojawił się serial HBO „Gra o Tron” popularność telewizji zdecydowanie zaczęła iść w górę. Za oceanem rozpoczęła się bitwa kilku stacji, które walczą o widza. Trzeba zaznaczyć, że z powodzeniem. Do czołowych należą: HBO, Netflix, TNT – z bardzo dobrym serialem kryminalnym „Dobre zachowanie” -  ABS, CBS, NBC, FOX i kilka innych. Jednak na czele zdecydowanie znajdują się dwa kanały, które na szczęście są dostępne także w Polsce. Mowa tu o HBO i Netflixie - i co ważne - także polski widz może z dokładnością co do sekundy delektować się premierą każdego odcinka, który pojawia się za oceanem. Pod koniec ubiegłego roku mieliśmy możliwość oglądania na HBO długo zapowiadanego serialu "Westworld", który na świecie odniósł wielki sukces. Twórcy już pracują nad jego kontynuacją. 

Na Netflixie prym wiodą seriale Marvela: "Jessica Jones", "Daredevil", "Luke Cage", czy najnowszy "Iron Fist". Ja nie mogę się już doczekać zapowiadanego na jesień "Punishera", w rolach głównych Jon Berthal i Ben Barnes. 
Dla miłośników bardziej klasycznych seriali, do których także się zaliczam, Netflix proponuje historyczny „The Crown” o panowaniu królowej Elżbiety II, z rewelacyjną w roli Elżbiety Claire Foy. 
W Europie bezapelacyjnie bardzo dobre seriale oferuje brytyjska ITV „Grantchester” z Jamesem Nortonem w roli księdza w powojennej Anglii oraz BBC, od historycznych: „Victoria”, „Wojna i Pokój”, „Ripper Street” po współczesne „Nocny recepcjonista” z Tomem Hiddlestonem i Hugh Laurie. Godny polecenia jest wielokrotnie nagradzany „Happy Valley”, „Hinterland”, czy „Broadchurch” emitowane w Polsce przez stację Ale kino+. Jak prezentują się na ich tle polskie seriale? Warto wymienić tu przynajmniej trzy: niedawno emitowany na Canal + serial „Belfer” z plejadą polskich aktorów oraz na HBO „Wataha” i „Pakt”. Każdy z nich doczekał się albo drugiego sezonu, albo zapowiedzi, że powstanie.
Jeśli ktoś nie lubi oglądać seriali, zawsze może udać się do kina, teatru czy poczytać dobrą książkę. Dziś – na szczęście – dla każdego coś miłego.
Kasia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz