poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Mrożek się wyczerpał…? Absolutnie nie!

W 104. rocznicę powstania Teatru Polskiego w Warszawie odbyła się premiera trzech jednoaktówek Sławomira Mrożka. Spektakl zatytułowano „3 x Mrożek”. W latach osiemdziesiątych Teatr Polski nazywany był domem pisarza. Mrożek wszystkie powstające w tamtych latach sztuki, poza zakazanym przez cenzurę "Alfą", przekazywał do prapremierowej realizacji ówczesnemu dyrektorowi  Kazimierzowi Dejmkowi. Chętnie też gościł w Polskim. Ostatni raz Sławomir Mrożek był obecny podczas jubileuszu 100-lecia istnienia Teatru Polskiego. 
29 stycznia 2017 roku po premierze spektaklu „3 x Mrożek” odbyła się uroczystość nadania imienia Sławomira Mrożka Scenie Kameralnej Teatru Polskiego w Warszawie. Uroczystościom towarzyszyła obecność żony i córki dramaturga, który w Teatrze Polskim święcił swe największe triumfy w okresie dyrekcji Kazimierza Dejmka. Tego dnia, w foyer Sceny Kameralnej otwarta została również wystawa poświęcona jego twórczości. 
Dla uczczenia pamięci znakomitego dramatopisarza i prozaika wyreżyserowano jego trzy jednoaktówki. Reżyserii podjęli się aktorzy Teatru Polskiego - Jerzy Schejbal wyreżyserował „Karola”, Szymon Kuśmider – „Na pełnym morzu”, a Piotr Cyrwus  - „Zabawę”.
Te trzy jednoaktówki powstały w latach 1960-1962 i śmiało można powiedzieć, że nie straciły na świeżości i aktualności. Znakomite dialogi, zaskakujące zwroty akcji i Mrożkowskie poczucie humoru są wiecznie żywe, a tematyka cały czas aktualna. Mrożek dołącza do grona klasyków polskiej literatury wnosząc uniwersalne spojrzenie nie tylko na naszą przeszłość, ale też, jak się okazuje - naszą współczesność.

O pracy nad spektaklem rozmawiamy z odtwórcą roli wnuczka z jednoaktówki „Karol” – Krzysztofem Kwiatkowskim.

- Byłem bardzo szczęśliwy, że dostałem możliwość zagrania w jednej z trzech jednoaktówek Sławomira Mrożka. Jest to moje pierwsze doświadczenie i spotkanie z twórczością polskiego dramatopisarza. Pierwsza styczność z taką literaturą, wymagającą specyficznego rodzaju aktorstwa. Było to dla mnie spore wyzwanie i jednocześnie fantastyczna, intensywna praca nad doskonałym materiałem – mówi w rozmowie z nami aktor Teatru Polskiego, Krzysztof Kwiatkowski.

Myślę, że z każdym kolejnym spektaklem sztuka cały czas będzie dojrzewała, nabierała nowych znaczeń i kontekstów. Treść „Karola” jest jak „gąbka”, pochłania to wszystko, co się w rzeczywistości aktualnie dzieje i pokazuje nam świat jak w lustrzanym odbiciu. Nieco wykrzywiony, wyolbrzymiony i dzięki temu niebywale prawdziwy i bolesny. Jako widzowie nie jesteśmy w stanie uniknąć konfrontacji z tym światem wykreowanym przez Sławomira Mrożka. Podobnie jest w przypadku pozostałych jednoaktówek: „Na pełnym morzu” i „Zabawy”. Gdy pracowaliśmy nad tekstem, obawialiśmy się momentami, że coś będzie zbyt dosadne, za bardzo będzie odnosiło się do dzisiejszej rzeczywistości. Mimo to, nie modyfikowaliśmy warstwy literackiej Mrożka. Założyliśmy, że przedstawiamy całość od początku do końca, że nie boimy się wyostrzonego spojrzenia autora „Karola” na świat, na Europę, na Polskę i na kondycję współczesnego człowieka.

Przerażająca historia dwóch światów – dziadka z wnuczkiem i lekarza. Jak zachować się w sytuacji zagrażającej życiu? Co człowiek jest w stanie zrobić, aby się uratować?

Mamy tu zderzenie dwóch postaw. Z jednej strony postawa lekarza intelektualisty, uczonego, możemy powiedzieć liberała, wykształconego, oczytanego, pełnego ideałów. Z drugiej strony mamy dziadka z wnuczkiem, którzy reprezentują skrajnie odmienną postawę życiową, zupełnie inny rodzaj myślenia i spojrzenia na świat, które stanowią tak wielką opozycję dla postaci lekarza, że już od początku mamy świadomość, że nie będzie jakiegokolwiek dialogu między nimi. O ile lekarz próbuje nawiązać dialog, zderza się ze ścianą, z żelazną logiką absurdalnych kontrargumentów tandemu wnuczek i dziadek. Normalna rozmowa jest niestety niemożliwa. Ta perspektywa dziadkowo-wnuczkowa jest do głębi przerażająca. W naszej interpretacji wnuczek jest bardzo fundamentalny, wręcz „narodowy”. I z takim niepokojącym fundamentalizmem, do którego nie dociera żaden dialog i do którego nie wiadomo jak się ustosunkować mamy do czynienia. Rozpoczyna się powolna dekonstrukcja ideowa i światopoglądowa lekarza. Przypomina się „Proces” Franza Kafki i jego bohater, który również jest w beznadziejnej sytuacji bez wyjścia. W „Karolu” argumenty wnuczka są niezwykle silne, momentami piekielnie logiczne, innym razem emocjonalne lub wyrachowane. Lekarz w pewnym momencie wątpi w rzeczy, o których mówi, do których jest od zawsze przekonany, ponieważ wnuczek i dziadek ze swoją radykalną postawą są niewiarygodnie przekonywującymi postaciami.

Ciekawy jest proces, w którym człowiek się zmienia, jak trwoga zajrzy mu w oczy. Tak naprawdę nikt z nas nie wie, jakby się w sytuacji zagrażającej jego życiu zachował. Różne rzeczy mogą wtedy wyjść z człowieka…

Okazuje się, że gdy człowiek zaczyna tracić grunt pod nogami, to zachowuje się zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Lekarz zostaje postawiony w trudnej, wręcz ekstremalnej sytuacji i ostatecznie musi walczyć o swoje życie, ponieważ ma świadomość, że „Karol” to tylko tożsamość-maska, którą można nałożyć każdemu, łącznie z nim samym. Kiedy dyskutowaliśmy na temat samej retoryki wnuka, to czuliśmy, że jest w niej coś niebywale niepokojącego, że tkwi w tym ogromna destrukcyjna siła, która powoli szuka ujścia. Ja z racji tego, że jestem, nazwijmy to w skrócie - „dzieckiem wolnej Polski” i mam szansę spotkać się z takim tekstem, to wyłącznie odczytuję to przez tę rzeczywistość i te czasy, w których aktualnie żyję. Obecna sytuacja polityczno-społeczna w Polsce stanowiła zresztą dla nas nieustanne źródło inspiracji w trakcie pracy nad spektaklem.

Młode pokolenie często mówi, że formuła teatru Mrożka się wyczerpała razem z epoką w której pisał. Ty jesteś z młodego pokolenia i w naszej rozmowie bardzo czytelnie ustosunkowałeś się do tej opinii.

W tym momencie nie wyobrażam sobie teatru bez sztuk Sławomira Mrożka. Znakomity obserwator ludzkich zachowań i komentator rzeczywistości. Był, jest i pewnie będzie aktualny. Ludzie zawsze będą sięgać po jego twórczość. Mogą oczywiście być różne interpretacje, reinterpretacje i inscenizacje sztuk, ale będą. A jak ktoś uważa, że czas Mrożka minął…zapraszam serdecznie do Teatru Polskiego…niech się każdy sam przekona jak to z tym Mrożkiem jest… - puentuje Krzysztof Kwiatkowski.

Rozmawiała Małgosia

Przedstawienie: "3 x Mrożek", Teatr Polski w Warszawie, foto Krzysztof Bieliński. Oglądała 19 marca Małgosia
najbliższe spektakle - 12, 13 i 14 maja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz