czwartek, 16 stycznia 2020

Maja Komorowska w wyśmienitej formie

- Gramy już 25 lat. Serdecznie dziękujemy, że są państwo z nami i życzymy dobrej nocy - tymi słowami Mai Komorowskiej zakończył się kolejny spektakl "Szczęśliwych dni", który miał miejsce w niedzielę 12 stycznia na Scenie Haliny Mikołajskiej Teatru Dramatycznego w Warszawie.


Spektakl "Szczęśliwe dni" na podstawie sztuki Samuela Becketta miał swoją premierę w Teatrze Dramatycznym w 1995 roku. To znakomita adaptacja Becketta w wykonaniu mistrza Antoniego Libery - tłumacza oraz wybitnego znawcy jego twórczości, ale również popis gry i talentu Mai Komorowskiej. Kobiecie nie zagląda się w papiery, ale muszę podkreślić, że forma wspaniałej polskiej aktorki jest po prostu wyśmienita. Pani profesor przykuwa widza do teatralnego krzesła, sprawia, że skupiamy się na niełatwym i dość ponurym w nastroju tekście od pierwszych wypowiedzianych słów. Energia Mai Komorowskiej w tym czarnym humorze Becketta sprawia, że mamy do czynienia z wybitną kreacją aktorską.

"Szczęśliwe dni" to głównie monolog, ale dzięki znakomitej grze aktorskiej obserwujemy przebieg wydarzeń z zainteresowaniem. Możemy się pośmiać, pomyśleć. Wykonanie zmusza do refleksji nad sensem życia i nad tym, co życie niesie ze sobą - starzenie się, trudy funkcjonowania, samotność, brak komunikacji między ludźmi i powolne umieranie, czyli o wszystkim, co nieuchronne. Taki już jest ten człowieczy los.

Każdy kolejny przeżyty przez bohaterkę sztuki dzień jest taki sam, wypełniony absurdalnymi zdarzeniami, codziennymi rytuałami, które wypełniają jej życie. Optymistycznym akcentem w tej pesymistycznej wizji jest postrzeganie pozytywnych, drobnych zdarzeń i rzeczy jako szczęście. Dzieje się tak za sprawą miłości, którą bohaterka darzy męża, chyba z wzajemnością... Niewiele słów wypowiedzianych przez męża, ale znaczące istnienie tej postaci. W tej roli znakomity aktor Teatru Dramatycznego Adam Ferency.

Nie mogłam dotrzeć na to przedstawienie. A gdy wreszcie dotarłam, zrozumiałam, dlaczego sztuka grana jest tak długo, a sala jest zawsze pełna. Cieszę się ogromnie, że w końcu zawitałam na to wysokie piętro w Pałacu Kultury i Nauki. Oj, warto było. Jeśli ktoś jeszcze przez ćwierć wieku nie dotarł na "Szczęśliwe dni", niech szybko skieruje tam swoje kroki.

Małgorzata Gotowiec

Kolejne spektakle – 22 i 23 lutego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz