piątek, 3 listopada 2017

Piotr Bajtlik: „Ibsen – podróż w głąb siebie”

Teatr Polski w Warszawie zainaugurował sezon sztuką norweskiego dramatopisarza „Dom lalki”, czy inaczej „Nora”. To jeden z najsłynniejszych i często wystawianych na deskach teatralnych całego świata dzieł. Żyjący w latach 1828-1906 dramatopisarz był znany z ogromnego zaangażowania w walkę o prawa kobiet, o czym między innymi mówi najnowszy spektakl. Do jego najsłynniejszych utworów należą m.in. "Dzika kaczka", "Podpory społeczeństwa" oraz właśnie "Dom lalki" (inaczej "Nora"). Premiera na Scenie Kameralnej im. Sławomira Mrożka odbyła się w październiku.


Dramat opowiada historię Nory Helmer, żony i matki trójki dzieci, próbującej w tajemnicy przed mężem Torvaldem, spłacić dług, który - chcąc ratować jego zdrowie - zaciągnęła jakiś czas temu u jego przyjaciela Krogstada. W chwili przybycia do miasta swojej przyjaciółki Krystyny Linde, która - za wstawiennictwem męża Nory - zatrudniona ma zostać w banku, a tym samym przyczynić się do zwolnienia Krogstada, wierzyciel głównej bohaterki zaczyna ją szantażować. Jeśli ktoś nie czytał i nie zna dramatu, to będzie mógł go poznać wybierając się do Teatru Polskiego. 
O sztuce, pracy nad nią, nowym wyzwaniu, rozmawiamy z odtwórcą roli Krogstada – Piotrem Bajtlikiem.
Bardzo się cieszę, że ktoś w końcu sięgnął po Ibsena. Od dawna widzowie w Warszawie nie mieli przyjemności obcowania z jego twórczością. 
- Tak, to są teksty oparte na głębokiej analizie ludzkiej psychologii, przez co wiecznie aktualne. Jest to moja pierwsza na scenie przygoda z dorobkiem Henrika Ibsena. Niezwykle się cieszę, że stanęło przede mną takie wyzwanie – mówi w rozmowie z nami, aktor Teatru Polskiego Piotr Bajtlik.
- Niedawno skończyliśmy pracę nad sztuką Aleksandra Fredry „Mąż i żona”, a tu nagle taki przeskok. To fantastyczne, że w Teatrze Polskim możemy obcować z tak różnym repertuarem. Tym razem jest to Ibsen – fantastyczna przygoda, podróż w głąb siebie… Cieszę się, że biorę udział w tym projekcie – dodaje aktor.
Czytając „Dom lalki”, na samym początku odnosimy wrażenie, że Pana postać jest tą negatywną.  Jednak im dalej zgłębiamy tekst, ta opinia się zmienia. 
- Faktycznie, po pierwszym czytaniu, można odnieść wrażenie, że jest to typowy szwarccharakter. Jednak gdy wczytać się głębiej, to jest to facet, który walczy o swoją rodzinę, walczy o przetrwanie, o dzieci. To jest niesamowite, jakie tam się kryje drugie dno. Sporo rozmawialiśmy z reżyserką spektaklu, Agnieszką Lipiec-Wróblewską o Krogstadzie. Jej zdaniem to najnowocześniejsza postać w tym dramacie. I rzeczywiście coś w tym jest. Jest otwarty na to, co przyniesie kolejny dzień. Nic go już nie zaskoczy. Albo prawie nic. Samotny ojciec, facet po przejściach, wychowujący gromadkę dzieci… jakoś musi sobie radzić w tym życiu. Chwyta się różnych sposobów, nie zawsze najlepszych. Nie chcemy, żeby w naszej inscenizacji wyszło na to, że szantażowanie Nory łatwo mu przychodzi. On jest do tego zmuszony - właśnie przez życie, przez okoliczności od niego niezależne i być może w tym momencie po prostu inaczej tym przeciwnościom sprostać nie umie. Jest to niewątpliwie ważna postać dla sztuki i niezwykle ciekawa.
Życie zmusza nas do różnych posunięć, do różnych działań...
- Jak najbardziej. On chce się później z tego wycofać i właściwie się wycofuje. Kiedy odnajduje pewien rodzaj szczęścia, spokoju wewnętrznego dotyczący swojej rodziny, najbliższych - wycofuje się z tych wszystkich ciemnych, trudnych i niebezpiecznych posunięć. Nie chcę za dużo zdradzać. Trzeba przyjść, obejrzeć sztukę i samemu wyrobić sobie zdanie o niej i o jej bohaterach.
Wiadomo, że Ibsen walczył o prawa kobiet. Najskuteczniej mógł to robić właśnie piórem.
- Tego przykładem jest właśnie postać Nory, która odnajduje swoje powołanie, szuka swojej osobowości, szuka co to znaczy być sobą, jak być szczęśliwą. Co to w ogóle znaczy być szczęśliwym. Zwłaszcza w jej świecie. Świecie zdominowanym przez mężczyzn i ich „zasady”. Ci mężczyźni także są tacy troszkę zagubieni. W relacjach z kobietami i generalnie w relacjach w społeczeństwie. Trzymają się pewnych stereotypów społecznych, dziwnych, dziś dla nas niezrozumiałych, nie potrafią się otworzyć na drugą osobę. I to zarówno na kobietę, jak i na drugiego mężczyznę. Generalnie bohaterowie tej sztuki skupiają się głównie na sobie. Swoich problemach. Trzymają się tylko fasadowych, powierzchownych relacji. Takim wielkim otwarciem jest właśnie decyzja Nory. Być może kontrowersyjna, ale jest z pewnością takim jej wyzwoleniem. Ona musiała dojść do granicy psychicznej wytrzymałości, aby zrozumieć gdzie jest jej miejsce i co jest jej potrzebne do szczęścia. By zacząć widzieć, rozumieć i naprawdę rozmawiać chociażby ze swoim mężem.
Jak się pracowało nad sztuką?
- To była sinusoida emocji. Był czas śmiechu i czas łez. To było zderzenie silnych charakterów. Ale stopniowo odnaleźliśmy w tej wspólnej pracy harmonię. Chemia między twórcami jest bardzo ważna. Jestem przekonany, że to także przenosi się na widza.
Lubi Pan swoją postać?
- Jeszcze mi się chyba nie zdarzyło nie lubić postaci, którą gram. Owszem, może się zdarzyć, że praca nad rolą jest z jakichś przyczyn trudna.  Ale choć bywały spektakle, których nie kochałem, to granych przez siebie bohaterów chyba zawsze obdarzałem… co najmniej sympatią. Nawet w największych skurczybykach można znaleźć coś fajnego dla siebie. Żaden człowiek nie jest tylko czarny albo biały. Dlatego ja tego mojego Krogstada bardzo lubię.
Można chyba powiedzieć, że Teatr Polski jest Pana drugim domem?
- Jak najbardziej. Jestem w zespole Teatru Polskiego właściwie niemal od momentu ukończenia Akademii Teatralnej. To już prawie 12 lat. Praca w teatrze daje mi ogromną radość i stawia przede mną kolejne ciekawe wyzwania. Wiadomo, czasami trudno połączyć życie prywatne z rozbudowanym życiem zawodowym. Dzielimy nasz czas na teatr, film, radio, dubbing itd.., czego nie potrafią pojąć nasi koledzy z Europy zachodniej. Cóż. Takie mamy czasy. Jednak teatr jest dla nas rdzeniem, i tym, co nam daje bazę warsztatową do innych działań, bo tu się najwięcej uczymy i tu się rozwijamy. I to właśnie tutaj prawdopodobieństwo wzięcia udziału w przedsięwzięciu o wybitnych walorach artystycznych jest największe.

Rozmawiała Małgorzata Gotowiec

Spektakl oglądała Małgosia – 5 października
Najbliższe przedstawienia – 1, 2, 3, 5, 28, 29, 30 grudnia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz