poniedziałek, 20 listopada 2017

Frank Castle powrócił!

W piątek 17 listopada Netflix wypuścił długo oczekiwany serial Marvela "The Punisher". Od samego początku serial owiany był tajemnicą, producenci dawkowali przepływ jakichkolwiek wiadomości do opinii publicznej, trailerów, plakatów. Oficjalna data premiery została podana na miesiąc przed emisją. Osobiście czekałam z niecierpliwością na premierę Punishera, od września ubiegłego roku, od kiedy potwierdzono, że w rolę przyjaciela Franka Castle, Billy'ego Russo ma wcielić się Ben Barnes.


Punisher był kręcony przez pół roku w Nowym Jorku, na Brooklynie pod roboczą nazwą "Crime". Zdjęcia w plenerze kręcono zazwyczaj nocą, żeby uniknąć zainteresowania ludzi. Co najbardziej spodobało mi się w najnowszym Punisherze, to fakt, że w serialu występują zwyczajni ludzie. Nie mamy do czynienia z superbohaterami, których mnóstwo w produkcjach Marvela. Serial jest brutalny, leje się sporo krwi, ale jak sama nazwa wskazuje, nikogo nie powinno to dziwić. Tytułowy antybohater, były marine wraca do "żywych" aby pomścić krwawy mord na swojej rodzinie. Nie postanie, dopóki nie zabije ostatniego z winnych. Akcja narasta i wciąga widza, nawet tego, który nie do końca gustuje w przemocy. Nie brakuje zwrotów akcji i niespodzianek. Co warto zaznaczyć, mimo "męskich" scen, język jest wyjątkowo łagodny. Dzisiejsze produkcje charakteryzują się bardzo wulgarnym językiem, mowa zarówno o serialach polskich, jak i zagranicznych. Dlatego ku mojemu zaskoczeniu, i nie ukrywam zadowoleniu w 13 odcinkach nie padło żadne przekleństwo. Producenci może doszli do wniosku, że zrekompensują to nad wyraz realne, bardzo brutalne sceny walki i tortur. Czy pomysłodawcy serialu Punisher nie bali się, że okaże się on klapą? Powstało kilka filmów, z całkiem przyzwoitą obsadą, które mimo ciekawej fabuły okazały się nudne i dalekie od sukcesu. Oglądalność pierwszego weekendu pokazała, że serial z tytułowym Jonem Bernthalem (w roli Franka Castle) będzie sukcesem. Nie bez powodu Netflix od kilku sezonów plasuje się na czele kanałów najchętniej oglądanych na całym świecie. Amerykański kanał ma to coś i jak większość seriali oryginalnych bez względu na tematykę trzyma poziom. Wszystkie 13 odcinków obejrzałam z zapartym tchem, i choć czasami zakrywałam oczy, to z niecierpliwością będę oczekiwać drugiego sezonu. Niestety ku mojej rozpaczy piękna buzia Billy'ego Russo nie powali mnie już swoim czarem...

Serial oglądała i poleca Kasia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz