piątek, 22 listopada 2019

Mateusz Łapka o najnowszej premierze w Teatrze Ateneum

Co może się wydarzyć, kiedy duchy z przeszłości materializują się w świecie żywych i wtrącają się w ich życie? Jarosław Marek Rymkiewicz, wybitny poeta, dramaturg i eseista, napisał w roku 1979 sztukę zarazem upiorną i śmieszną, w której działalność widm jest wyjątkowo dokuczliwa. Każdy naród ma jakąś swoją historię, która albo napawa go dumą, albo bywa kulą u nogi. A kiedy trupy z przeszłości mieszają się z żyjącymi, wynikają z tego przeróżne porozumienia i nieporozumienia, groźne albo zabawne. Kochliwa hrabina sprzed stuleci odnajduje ducha kochanka we współczesnym dorobkiewiczu, stary generał z dawnego powstania ugania się za młodą mężatką… Kłania się nam Fredro i Witkacy, Mickiewicz i Mrożek. My, Polacy lubimy wracać do historii, taka nasza natura. Czasami jest to fajne, a czasami nieco męczące.

Jarosław Marek Rymkiewicz mówi: "Uważajcie rodacy, upiory przeszłości lubią wysysać z nas krew".

"Dwór nad Narwią" pióra Jarosława Marka Rymkiewicza jest pierwszą w nowym sezonie premierą w Teatrze Ateneum w Warszawie. O sztuce, jej przesłaniu rozmawiamy z młodym aktorem stołecznej sceny Mateuszem Łapką.


Będzie strasznie, będzie śmiesznie?

To jest bodajże trzecie w Polsce wystawienie tej sztuki, a pierwsze w Warszawie. Jak będzie? Troszkę śmiesznie, troszkę strasznie, bo zabawa tą konwencją duchów nam to umożliwia. Będziemy walczyć z tymi duchami przeszłości, z tym, z czym my, Polacy na co dzień nie możemy sobie poradzić. Z naszą przeszłością, z tym, że wchodzimy w życie z bagażem, z ciężarem, z czymś, od czego nie możemy się uwolnić. Artur Tyszkiewicz - reżyser tego spektaklu, powiedział kiedyś, że Polacy cały czas żyją na cmentarzach. Troszkę będzie też o tym, żebyśmy się nieco uwolnili od tego. Oczywiście, każda z postaci kreowana przez kolegów i przeze mnie jest inna, o co innego jej chodzi, ma odmienne wizje, i to jest wspaniałe.

Jesteś aktorem młodej generacji. Jak sobie radzisz z rozpamiętywaniem historii i naszej przeszłości?

Staram się z tym walczyć, ale to jest gdzieś w środku, ta nasza polskość. Myślę, że trzeba sobie zadać pytanie: co nam daje to ciągłe rozdrapywanie ran? My nie żyjemy tym, co się dzieje teraz, ale ciągle wracamy do tego, co było. Wracamy do dalszej czy bliższej historii, ale wracamy. Starsi koledzy wielokrotnie mówili, że kiedy się spotykają ze znajomymi, z lat szkolnych, siadają i pytają "co u ciebie?" – w odpowiedzi na to pytanie bardzo rzadko słyszą, co tak naprawdę dzieje się w obecnym życiu znajomego. Tamci wracają to tych lat i wspominają - "a pamiętasz jak trzydzieści lat temu ..?". Ciągle te wspomnienia powracają. Wiadomo, że są momenty, kiedy nie wolno nam zapomnieć tak całkiem. Mieliśmy niedawno Dzień Zaduszny i Dzień Wszystkich Świętych, jest to czas refleksji, wspomnień, ale potem to mija i nie możemy ciągle się umartwiać. Po to jest taki dzień w roku, żeby pamięć czcić w odpowiedni sposób, ale nie przez kolejne 364 dni w roku. Postać Kamila, którego gram, mówi takie słowa – "czy ludzie, którzy przeminęli, będą ciągle rozdzierać piersi ludzi przyszłych? Czy zawsze będziemy się tym nawzajem zamęczać?".

Jest jakieś rozwiązanie?

Z pewnością jest. Jednak każdy musi sam znaleźć odpowiedni dla siebie sposób. Można inaczej żyć, a przynajmniej spróbować.

Powiedz coś więcej o granej przez Ciebie postaci?


Kamil jest umarłym poetą. Do końca nie wiemy, jaki związek ma imię postaci z poetami, którzy żyli przed laty. Kamil jest zjawą, sami możemy sobie interpretować, który Kamil... Podobnie jest z postacią graną przez Krzysztofa Gosztyłę - Jenerał Józef. Było tylu Józefów w historii Polski, że każdy może sobie dopasować swojego. Fajnie jest to wszystko potraktowane przez autora tekstu. Widz może sobie dowolnie dobrać, zinterpretować. Wracając do mojej postaci: Kamil popełnił samobójstwo, taka romantyczna śmierć, strzelił sobie w usta z powodu nieszczęśliwej miłości. Zabił się z miłości do kobiety - z którą, żeby było śmiesznie - żyje teraz we dworze już po śmierci. Ich groby znajdują się nieopodal. Nie są w związku, jednak Kamil cały czas jest w niej bardzo zakochany, mimo śmierci to uczucie nie wygasło. Kamil jest człowiekiem, którego nikt nie próbuje zrozumieć. Jest inny niż cała reszta zjaw. Poeta…On inaczej odbiera rzeczywistość, inaczej patrzy na pewne rzeczy, inaczej myśli, czuje. Jest wyśmiewany, traktowany nie do końca poważnie. Próbuje osiągnąć taką duchową wzniosłość. Stara się być dobrym człowiekiem, wije sobie wianki, ogląda piękno przyrody, słucha śpiewu ptaków. Mówi, że takie przyziemne rzeczy jak seks, picie, jedzenie to nie jest to, na czym mu zależy. Powinniśmy się rozwijać, piąć wyżej i wyżej, szczeblować w górę po drabinie ducha. Kamil jest taką właśnie postacią. Czy to mu się uda, czy nie, to już trzeba przyjść do teatru i samemu się przekonać.

Czyli w spektaklu będziemy obcować z bohaterami żywymi i widmami?

Tak. Widz doskonale będzie wiedział, kto do której grupy należy. Mamy ciekawą charakteryzację, wszystko jest czytelne dla widza. Sztuka, mimo, że napisana lata temu, jest bardzo aktualna. Postać grana przez Darka Wnuka mówi, że te genetyczne krzyżówki, mutacje, kombinacje to jest przyszłość. Wprawdzie na szczęście nie żyjemy z umarłymi, ale naukowcy dokonują różnych genetycznych eksperymentów, klonują, krzyżują na co dzień – na przykład zwierzęta. Kto wie, dokąd to zmierza i jak się może rozwinąć?

Bawiliście się chyba nieźle na próbach?

Tak. Postaci duchy są mocno przerysowane, wygląda to trochę jak "stary teatr" – od charakteryzacji po grę. Momentami mamy do czynienia z "nadgrywaniem". Tego szukaliśmy, wspólnie pracując nad tym, jak ta sztuka powinna wyglądać. Gdy pojawiła się charakteryzacja, kostiumy, i zobaczyliśmy siebie nawzajem – było dużo śmiechu. Zapraszam serdecznie na przedstawienie.

Rozmawiała Małgorzata Gotowiec


fot. Bartek Warzecha

Teatr Ateneum w Warszawie, "Dwór nad Narwią", reż. Artur Tyszkiewicz,
Spektakl widziała 14 listopada Małgosia
Najbliższe przedstawienia – 10, 11 i 12 grudnia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz