Spektakl "Zaćmienie w dwóch aktach" pióra Pabla Remona w reżyserii Grzegorza Małeckiego zakończył bogaty sezon artystyczny w Teatrze Narodowym w Warszawie.
Zobaczymy przenikliwy portret artystów – często tragikomiczny. Życiowe drogi artystów, ich marzenia, pragnienia, rozczarowania i wszystko to, co towarzyszy artyście w jego trudnej artystycznej drodze. O polskiej prapremierze rozmawiamy z młodą aktorką Sceny Narodowej i jedną z bohaterek ostatniej sztuki Justyną Kowalską.
Wydaje się, że ludzie teatru są chyba szczęśliwi, jeśli się do niego dostaną?
To bardzo dobre pytanie. Zawsze nam się wydaje, że jak się coś wydarzy dobrego, jak coś osiągnę, będę kimś, to nam to przyniesie szczęście, będę spełniona, spokojna. Dość rzadko się tak dzieje – mówi nam Justyna Kowalska.
Ta sztuka jest wspaniale napisana, bo ona mówi właśnie o ludziach teatru, w pełnym spektrum marzeń, porażek, których doświadczają. Czyli możemy spojrzeć nie tylko na aktorów, ale też na reżyserów, scenarzystów, producentów, ogólnie ludzi tworzących także zza kulis. I widzimy, ile tu jest marzeń, ile tu jest nadziei i wiary, ile jest chęci, takiej niemal terapeutycznej pracy nad sobą.
Ale i smutnych chwil...
Właśnie, też widzimy ile jest gorzkich porażek, ile jest trudnych spotkań, marzeń niespełnionych, ile jest sukcesów, które nie przynoszą nam tego spokoju, o którym marzyliśmy. Dlatego myślę, że wspaniałym wydźwiękiem tej sztuki jest to, że po prostu jesteśmy pełni. Jesteśmy pełni różnych emocji, nie wszystkie są łatwe, i nie wszystkie są takie piękne na pierwszy rzut oka. Jedno jest pewne - wszystkie są bardzo potrzebne. I nie mówię tylko o teatrze, ale po prostu o nas, jako o ludziach.
Będzie w sztuce odpowiedź na to pytanie jak sobie radzić z tymi emocjami?
Myślę, że odpowiedzi nie będzie. Natomiast na pewno będą tego typu pytania. Będziemy widzieć bohaterów, którzy będą sobie różnie potrafili z tym radzić w różnych sytuacjach. Myślę, że będzie bez pouczania, ale na pewno będzie okazja, żeby się gdzieś przejrzeć.
Kolejna sztuka współczesna i Twoja druga współpraca z Grzegorzem Małeckim.
Tak, jest to całkiem nowy dramat. Moja druga sztuka po "Tchnieniu". I również gram w niej z Mateuszem Rusinem. Wspaniale nam się razem pracuje. To dla mnie ogromna radość i frajda.
Rozumiemy się w lot z chłopakami. Uwielbiam pracować i z Mateuszem i z Grzesiem, teraz jeszcze mamy Oskara i Anię, co sprawia, że to doświadczenie jest jeszcze piękniejsze. Sama praca była bardzo intymna, bardzo kameralna, dużo rozmawialiśmy. Jesteśmy w małej grupie, więc mieliśmy przestrzeń na to, żeby te głębokie rozmowy ze sobą prowadzić. Mam ogromną nadzieję, że to się przeniesie na scenę, że widzowie będą mogli odnaleźć cząstkę siebie. Może się trochę zaśmiać, trochę zasmucić, wzruszyć - bardzo na to liczę – to będzie dla nas aktorów największą satysfakcją, jak się to uda osiągnąć.
Każdy z was gra po kilka postaci, to wyzwanie.
Tak, szczególnie dla Ani Lobedan i Oskara Hamerskiego jest to wyzwanie. My z Mateuszem mamy troszkę łatwiej, bo tych postaci mamy mniej. Natomiast tak, jest to bardzo współczesny tekst. Są takie impresje, tu się wszystko przemazuje, widzimy takie krótkie sceny i każda jest taką plamą ze świata sztuki, ze świata pracy w sztuce. Sama jestem ciekawa, jak to wyjdzie, i jak sztuka zostanie odebrana przez widzów. Zapraszamy do teatru – dodaje Justyna Kowalska.
Rozmawiała Małgorzata Gotowiec
Teatr Narodowy w Warszawie
"Zaćmienie w dwóch aktach", reż. Grzegorz Małecki
Justyna Kowalska, foto Marta Ankiersztejn
Najbliższe spektakle – 26, 27, 28 września
Sztukę widziała 25 czerwca Małgosia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz