Jan Englert wieńczy dwadzieścia osiem sezonów swojej pracy artystycznej w Teatrze Narodowym przedstawieniem "Hamleta" - arcydramatu, z którym mierzył się w ostatnim półwieczu parokrotnie, zarówno jako aktor, jak i reżyser.
Można sobie zadać pytanie, co jest większym wydarzeniem - ostatni spektakl w reżyserii pana Jana w 28. roku pracy w Teatrze Narodowym w Warszawie czy wielkie dzieło Szekspira – "Hamlet"?
Chyba trzeba to połączyć, bo jakby to rozdzielić, to nie będzie już miało tak dużej wartości – mówi w rozmowie z nami aktor Sceny Narodowej Mateusz Kmiecik.
"Hamlet" sam w sobie jest dużym wydarzeniem, ale - umówmy się - nie wiadomo, czy nie jest to w ogóle ostatni spektakl reżyserowany przez Jana Englerta, nie tylko w Teatrze Narodowym - bo nie wiemy, co się wydarzy. To połączenie dwóch wątków jest dość gigantycznym przedsięwzięciem. Zarówno w głosie dyrektora, jak próbuje to reżyserować, czy jak rozmawia z nami, to jednak czuć, że coś się kończy. Jest to koniec Jego ery, Jego prywatne zakończenie czegoś wielkiego, co robił przez lata, dlatego traktuje to bardzo osobiście.
Na planie pracy miał swoich najbliższych. Jak to odebraliście?
Powiem szczerze, że byłem bardzo zaskoczony, jak ta informacja do mnie doszła, że ja w tym "Hamlecie" będę, i że będzie taki a nie inny skład. Oczywiście było z "kilometra" czuć, że zapowiada się mała afera... ale ja też dyrektorowi powiedziałem na jednej z prób, gdy się wylewały echa tej sprawy, że ja nie chcę się tym zajmować. Przyszedłem tu zrobić spektakl, wykonać swoją pracę, i może skupmy się na artystycznej części, a inne mnie nie interesują.
Ma do tego prawo...
Też tak uważam. Jest dyrektorem TN, może zatrudnić kogo chce, nikt mu nie zabroni, i jak powtarzam, nie są to moje kompetencje, ja przyjmuję fakt i pracuję. Wchodzę na scenę i chcę zagrać swoją rolę najlepiej jak umiem.
Jaki będzie ten "Hamlet"?
Młody. Nie tylko tytułowy "Hamlet", ale cała obsada jest bardzo młoda. Gram Klaudiusza, który ma 34 lata, i nie jestem tu najmłodszym Klaudiuszem w historii, a na scenie w naszym spektaklu będę jednym ze starszych aktorów.
Jak przebiegała praca?
Dość trudno, bo to jest taki dramat, w którym, tak naprawdę na jednym monologu można zagrać trzy różne kompletnie od siebie oddalone emocje. Trzeba było się zdecydować na te emocje, a faktycznie bardzo często mieliśmy różne wersje i różne poglądy na dane monologi. Jednak dyrektor kierował nas w tę stronę, w którą on sam chciał, żeby ten spektakl podążał, by było to po jego myśli. Faktycznie było tak, że tych wersji było sporo, i praca była pioruńsko trudna, ale wydaje mi się, że doszliśmy do jakiegoś konsensusu i każdy "ugrał" swoje.
Cieszysz się, że grasz w "Hamlecie"?
Ja się chyba najbardziej cieszę z tego, że gram w ostatnim spektaklu dyrektora. Gdy do mnie przyszedł z tą propozycją, to bez względu, co to miałoby być, gram w jego ostatnim przedstawieniu reżyserowanym w Teatrze Narodowym. "Hamlet" kończy Jego erę i jest to dla mnie prywatnie dość istotne, bo dyrektor mnie uczył, przyjął mnie do szkoły, robił ze mną dyplom, reżyserował, gram z nim. Dlatego cieszę się, że docenił tę moją wieloletnią pracę, umiejętności i uznał, że ja na Klaudiusza będę się najlepiej nadawał. Staram się wypełniać to jak najlepiej. Za kilka, kilkadziesiąt lat będę mógł powiedzieć, że byłem w tym "Hamlecie", który kończył wieloletnią, ponad dwudziestoletnią dyrekturę Jana Englerta w Teatrze Narodowym... mam ciarki...to jest historia, która dzieje się tu i teraz...Zapraszam serdecznie na przedstawienie.
Rozmawiała Małgorzata Gotowiec
Teatr Narodowy w Warszawie – William Shakespeare "Hamlet" w reżyserii Jana Englerta
Mateusz Kmiecik, foto Marta Ankiersztejn
Najbliższe spektakle – 7, 8, 9 maja i 4, 5, 25 i 26 czerwca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz