Teatr Kamienica w Warszawie zaprasza na najnowszy spektakl "Widelec w głowie".
Co może się wydarzyć, kiedy w niewielkim domu na prowincji trzy kobiety postanowią uknuć plan idealny, by odzyskać majątek przegrany w karty przez męża-nieboszczyka?
To początek sztuki w reżyserii znakomitego aktora Tomasza Sapryka.
"Widelec w głowie" jest spektaklem, w którym Elżbieta Jarosik świętuje 50-lecie pracy artystycznej. Jej mistrzowsko odegrana Teresa – gospodyni domowa, która nie cofnie się̨ przed niczym, by osiągnąć swój cel, będzie bawić do łez, chwilami przerażać, zaskakiwać i poruszać.
Spektakl zawiera cięte dialogi, zaskakujące sytuacje, obnaża absurd codziennych rodzinnych konfliktów, pokazując skomplikowaną naturę kobiecych relacji, tęsknot i codziennej walki z rzeczywistością.
Myślę, że każdy w tym przedstawieniu znajdzie coś dla siebie i spędzi miło wieczór – mówi w rozmowie z nami aktorka Milena Suszyńska, która współpracuje z Teatrem Kamienica.
Praca w Teatrze Kamienica to z pewnością inna praca niż w Twoim rodzimym Ateneum? Inny rodzaj spektakli, bardziej rozrywkowy, a to wcale nie znaczy, że słabszy...
Zdecydowanie tak. Z pewnością jest to zupełnie inna materia niż w Teatrze Ateneum, czy Teatrze Narodowym, jest to jednak wielka przyjemność, bo to inny gatunek, w którym też warto, żeby się aktor sprawdzał. Jest to nieco inne wyzwanie, inna forma, nieco inna biologia, która rządzi się swoimi prawami. Komedia to nie jest łatwy gatunek, mam wielkie szczęście pracować z Elżbietą Jarosik, która jest świetna w tym gatunku.
Zagrać umiejętnie groteskę wcale nie jest prostą sprawą...
Świetnie reżyseruje Tomek Sapryk, który jest też znakomitym aktorem, więc pokazuje jak zagrać. On to naprawdę potrafi, Tomek zagra wszystko. Łatwo przejąć energię od niego, co jest bardzo istotne. Wygląda to tak, że on reżyseruje, grając niektóre partie, i w ten sposób przekazuje nam intencje. Ja akurat bardzo lubię pracować w ten sposób i często tak właśnie reżyserują ci, którzy są jednocześnie aktorami. Jerzy Jarocki czy Grażyna Kania reżyserowali w ten sposób, że pokazywali nam, jak mamy zagrać daną scenę. Artur Tyszkiewicz, mój dyrektor z Teatru Ateneum, mimo że nie jest aktorem, też pokazuje i świetnie mu to wychodzi. Sam tekst, jaki gram, jest może nieco lżejszy, mniej eksploatacyjny, spokojnie sobie wchodzę w rolę.
Chodzą słuchy, że atmosfera w Kamienicy jest znakomita, po prostu domowa.
I to jest szczera prawda. Super ekipa, fajni ludzie. Niektórych aktorów prywatnie też znam i lubię. To naprawdę ogromna przyjemność. To nie jest mój pierwszy spektakl w Kamienicy, pracowałam już z Andżeliką Piechowiak, która jest również producentką. Pierwszy mój spektakl tutaj to "Kumulacja, czyli pieniądze to nie wszystko" – znakomita przygoda i duże zadania stawiane aktorom. Uwielbiam z nimi grać, jest się ciągle w takim treningu aktorskim, a atmosfera jest jak w domu. Miałam to szczęście poznać jeszcze Pana Emiliana Kamińskiego, on tu zostawił swoje zdrowie, bardzo to miejsce kochał. Pani Justyna Sieńczyłło to dusza człowiek, prawdziwy skarb. Wszyscy tu kochają pracować, bo wszyscy w tym miejscu są mili i życzliwi. Od osoby, która sprząta, po dyrektorkę Panią Justynę. Każdemu zależy, każdy chce, a Pani Justyna też bardzo dba o wszystkich pracowników. Gramy nieco lżejszy repertuar, ale oparty na jakości aktorskiej, nikt nie odpuszcza. Profesjonalizm i pełne zaangażowanie. Zapraszamy do Teatru Kamienica! – kończy z uśmiechem Milena Suszyńska.
Rozmawiała Małgorzata Gotowiec
Teatr Kamienica w Warszawie
"Widelec w głowie", reż. Tomasz Sapryk
Milena Suszyńska, foto Diana Polajdowicz
7 marca spektakl widziała Małgosia
Kolejne przedstawienia 11 kwietnia, 26 maja i 7-8 czerwca